Tomaszowi Siemoniakowi puściły nerwy. Padło niewygodne pytanie dotyczące obronności kraju [WIDEO]
16-10-2017 20:26
Były szef MON był gościem Programu Pierwszego Polskiego Radia. Politykowi PO wyjątkowo się nie spodobało jedno z pytań dziennikarki prowadzącej audycję. Tomasz Siemoniak, który zazwyczaj trzyma nerwy na wodzy, tym razem wpadł w szał.
Katarzyna Grójska dociekała, dlaczego resort obrony narodowej kierowany przez Siemoniaka wydał w 2013 r. zgodę na przystąpienie Polski do grupy państw tzw. listu intencyjnego, który zakładał możliwość „rezygnacji z narodowego potencjału produkcyjnego” w zakresie obronności – co w praktyce oznaczałoby uzależnienie polskiego przemysłu zbrojeniowego od interesów innych państw.
Polska jest członkiem Unii Europejskiej, Polska uczestniczy w różnych przedsięwzięciach europejskich, przystępowała, przystępuje i będzie pewnie w przyszłości przystępowała do rozmaitych przedsięwzięć. Stawianie tego rodzaju zarzutów jest absolutnie absurdalne – tłumaczył Siemoniak.
Koniecznie przeczytaj: Tomasz Siemoniak powołuje się na opinię sprawozdawcy ONZ z Peru [WIDEO]
Kiedy jednak dziennikarka nie odpuszczała, politykowi PO puściły nerwy. Zwłaszcza, że Grójska przeczytała mu fragment wspomnianego dokumentu.
Państwa członkowskie uznają, że konsekwencją restrukturyzacji przemysłu obronnego może być konieczność rezygnacji z narodowego potencjału produkcyjnego lub jego części oraz stworzenie międzynarodowych konsorcjów i akceptują wzajemną zależność w tym zakresie – przytoczyła.
Cytuje pani różne robocze dokumenty. Myślę, że nie ma to specjalnie żadnego sensu, przemysł nie został ograniczony, nic się nie wydarzyło. Pani tu wraca do sprawy z 2013 roku, czy nie ma strajku głodowego rezydentów w tym momencie, nie dzieją się żadne inne rzeczy? – odpowiedział zdenerwowany Siemoniak.
Dziennikarka zauważyła, że sprawa dotyczy nie tylko 2013 r., ale również 2014 r., gdyż była długo procedowana.
Wtedy polityk PO zrezygnował z merytorycznej rozmowy i rzucił:
Proszę, żeby pani tak ze mną nie rozmawiała. Ja rozumiem, że pani przyszła tutaj z „Gazety Polskiej” i że ma określone zadania, ale… - zaczął.
Dalsza rozmowa przebiegała w jeszcze gorszej atmosferze, coraz bardziej przypominając kłótnię.
Panie ministrze, bardzo proszę, żeby pan opanował nerwy – odparła Gójska.
Ja nie mam tutaj żadnych nerwów, ja spokojnie wyjaśniam, natomiast pani nie zachowuje się jak dziennikarz radia publicznego – stwierdził polityk.
Ja cytuję dokumenty, które pan m.in. podpisywał – zauważyła dziennikarka.
Akurat tamtego o którym pani mówi nie podpisywałem – bronił się były szef MON.
Nie ma nic w tym złego, a wprost przeciwnie nawet, że dziennikarz dopytuje ważnego polityka o różne decyzje jego i jego podwładnych – odparła prowadząca.
I ja pani grzecznie odpowiadam, natomiast słuchacze trzymają się za głowy, że pani pyta o sprawy sprzed wielu lat, a nie o sprawy które się dzieją teraz – stwierdził Siemoniak.
Z grzecznością pana odpowiedzi mają naprawdę niewiele wspólnego i myślę, że jeżeli ktoś się trzyma za głowę, to nie z tego powodu, że dziennikarz zadaje niewygodne pytania politykowi, bo to jest akurat tak się zdarzyło istota demokracji – zakończyła dziennikarka.
Jakie dokumenty podpisał były szef @MON_GOV_PL? .@TomaszSiemoniak puściły nerwy w rozmowie z dziennikarką @RadiowaJedynka. #PO #SygnałyDnia pic.twitter.com/OW73C1lBZy
— Wiadomości PR (@Wiadomosci_PR) 16 października 2017
Warto przeczytać: Tomasz Lis chciał pochwalić się na Twitterze swoim sukcesem, ale został bezlitośnie wyśmiany